Jak wybrać projekt gotowy? 3 najczęściej pomijane kwestie

fot. George L Smyth / CC-BY-SA

Projekt gotowy, czy indywidualny? Wiele osób decyduje się na ten pierwszy, bo na pierwszy rzut oka daje on poczucie ogromnego wyboru. Praktyka, a raczej moim klienci często powtarzają, że choć wybór jest faktycznie duży, to gdy zacznie się szukać czegoś konkretnego, to nic nie można znaleźć.

Jak wybrać projekt gotowy? To już kwestia indywidualna, zależna od potrzeb, wymagań i planów na życie. W tym tekście chcę jedynie poruszyć parę kwestii, o których trzeba wiedzieć zamawiając projekt „ze strony internetowej”, a na które mało kto zwraca uwagę.

Schody – bardzo, bardzo, bardzo niedoceniany, acz niezwykle istotny aspekt projektu. W projektowaniu ich lokalizacja ma olbrzymie znaczenie. Zwykle to od nich zależy bowiem układ pomieszczeń. Praktyka przy adaptacjach niestety mówi, iż są lekceważone. Nie poświęca się im należytej uwagi.

  • Szerokość – 100 cm to minimum. Po zainstalowaniu balustrady efektywna ich szerokość wyniesie około 90 cm. W projektach gotowych często spotyka się szerokość 90 cm, czy nawet 80 cm, czyli faktycznie odpowiednio około 80 i około 70 cm. Przejść po nich można, ale wnieść jakiś mebel będzie trudno.
  • Wysokość stopnia – często na rzutach dostępnych on-line nawet nie jest podana. Stąd później okazuje się mają po 18 – 18,5 cm. Póki jest się młodym można po takich schodach chodzić, ale wraz z upływem lat będzie coraz bardziej trudniej.
  • Rodzaj – zabiegowe, czy normalne. Najczęściej stosowanym rozwiązaniem w projektach gotowych są schody zabiegowe. Z punktu widzenia architekta ich zastosowanie jest wygodne – zabierają mało miejsca, a więc pozwalają powiększyć pokój dzienny lub inne pomieszczenia. Punkt widzenia użytkownika jest jednak diametralnie różny. Schody zabiegowe nie są tak wygodne jak „normalne” schody ze spocznikiem.

Łazienka – powiedzenie mówi, że papier wszystko przyjmie. Niestety często tak jest w przypadku łazienek na parterze. Na planach niby wszystko się mieści, ale na budowie jest problem z montażem. Jak wszystko uda się „upchać” (no właśnie, upchać)  to albo przejść można tylko na wdechu, albo wymiary armatury są minimalne, a więc nie wygodne.

Konstrukcja – nie łudźmy się. Projektując „na ślepo”, nie wiedząc gdzie budynek ma stanąć, trzeba dla własnego bezpieczeństwa przewymiarować konstrukcję. Stąd belki, strop, czy fundamenty są mocniejsze niż w praktyce powinny być. Przekłada się to na koszty budowy. O ile bowiem przy budowie „normalnego” domu zużywa się 2 – 3 tony stali, to nie raz spotkałem się z 5 tonami, czy nawet więcej.