„Teraz będzie można szybciej uzyskać pozwolenie na budowę, bo wszystko uproszczono. Cieszmy się. Hurrra!” – taki przekaz płynie z mediów. Niestety jak to zwykle bywa, takie komunikaty należy czytać odwrotnie. Wszelkie nowelizacje budzą bowiem postrach u ludzi, którzy muszą stosować nowe prawo. Zarówno u urzędników, jak u architektów i inwestorów.
Nowelizacja prawa budowlanego, która weszła w życie we wrześniu, zakłada podzielenie projektu na 3 części:
- projekt zagospodarowania terenu składający się rysunków pokazujących usytuowanie projektowanego budynku na działce oraz opisu zagospodarowania,
- projekt architektoniczno-budowlany składającego się praktycznie z części architektonicznej obecnych projektów
- projekt techniczny składający z projektu konstrukcji, instalacji itp.
Do wniosku o pozwolenie na budowę będzie składać się tylko projekt zagospodarowania terenu i projekt architektoniczny. Projekt techniczny będzie natomiast składany do nadzoru budowlanego wraz z zawiadomieniem o zakończeniu budowy lub wnioskiem o pozwolenie na użytkowanie. Niemniej musi on być sporządzony przed rozpoczęciem budowy, co będzie oświadczał kierownik budowy w zawiadomieniu o terminie rozpoczęcia robót. Wedle autorów projektu nowelizacji ma to przyśpieszyć proces uzyskiwania pozwolenia na budowę oraz uprościć proces budowy, co jest mitem nr 1 i nr 2.
Wedle pomysłodawców zmian sporym ułatwieniem ma być również… zmniejszenie ilości egzemplarzy składanych do pozwolenia na budowę. Stanowi to mit nr 3.
Mit nr 1: pozwolenie na budowę będzie szybciej
Na pierwszy ogień idzie mit związany z przyśpieszeniem procesu uzyskiwania pozwolenia na budowę. W przypadku domków sprawa jest prosta. Zwykle potrzebna jest bowiem tylko mapa do celów projektowych i uzgodnienia z gestorami sieci. Zależnie od powiatu, czy miasta zajmuje to miesiąc lub dwa. W międzyczasie można pracować nad projektem. Nowelizacja nie nakłada dodatkowym oraz nie ujmuje wymagań w tym zakresie, więc czas do złożenia wniosku pozostaje bez zmian. Jeśli natomiast chodzi o czas rozpatrywania wniosków przez urząd to również nie powinno być większych zmian. Z praktyki bowiem mogę stwierdzić, że najwięcej uwag dotyczy projektu zagospodarowania terenu, a nie konkretnych rozwiązań technicznych.
A co z innymi budynkami? Sklepami, biurowcami i halami? Tu również nic się nie zmieni. Ustawodawca twierdzi co prawda, że szczegółowe rozwiązania można projektować już po złożeniu wniosku o pozwolenie na budowę. Moim zdaniem nie jest to jednak prawda, a przynajmniej nie w całości. W przypadku prostych domów, w których nie ma większej filozofii może być to racja. Rozwiązania tj. grubość ścian, czy stropu można przyjmować „na oko”. Gdy jednak chodzi o bardziej skomplikowane budynki, jest zupełnie inaczej. Przyjęta konstrukcja, czy rozwiązania instalacyjne mogą bowiem wpływać na charakterystyczne parametry budynku tj. wielkość pomieszczeń, powierzchnia, czy odporność ogniowa. Dlatego też projekt techniczny będzie musiał i tak być sporządzony przed złożeniem wniosku o pozwolenie na budowę, by nie musieć robić projektu zamiennego.
Konstrukcja konstrukcją, a instalacje instalacjami, ale obecnie instytucją hamulcową jest byt o nazwie Wody Polskie. Gdy budujemy siedzibę swojej firmy: sklep, biuro, czy zakład produkcyjny musimy w dokumentacji wskazać, co będzie działo się z wodami opadowymi i roztopowymi. Najczęstszym, bo wymagającym najmniejszej uwagi rozwiązaniem jest zastosowanie studni chłonnych. Wprowadzanie wód do gruntu wymaga jednak pozwolenia wodnoprawnego, które jest wydawane przez Wody Polskie. W teorii wszystko jest proste, lecz praktyka to inny świat. Pozwolenia wodnoprane są bowiem wydawane na Śląsku w… 6 – 9 miesięcy. Tymczasem pozostaje ono niezbędnym załącznikiem do wniosku o pozwolenie na budowę. Można co prawda zastosować rozwiązanie tymczasowe, czyli złożyć wniosek o pozwolenie wodnoprawne, a we wniosku o pozwolenie na budowę, by móc jak najszybciej rozpocząć budowę, pokazać odprowadzenie wód opadowych do szczelnego, bezodpływowego zbiornika, a następnie, już po uzyskaniu pozwolenia wodnoprawnego, wystąpić o pozwolenie zamienne w zakresie odprowadzania wód opadowych. Nie o „kombinowanie” powinno jednak chodzić, a o faktyczne usprawnienia.
Mit nr 2: usprawnienie procesu budowy
Kwestię uzyskania pozwolenia na budowę opisałem w poprzednim punkcie. Teraz pora poruszyć kwestię projektu technicznego. Jak już wspomniałem ma on być na etapie zgłoszenia budowy. Nie spotkałem się jednak jak dotąd z budową, na której nic by nie zmieniono względem projektu. Nie przesunięto ścianki, nie zmieniono lokalizacji np. lamp, czy podejść kanalizacji. Wielką niewiadomą pozostaje jak podchodzić do tego będą nadzory budowlanego, do których będzie trzeba składać projekty techniczne. Czy będą musiały być zmieniane, czy może w jakiś sposób aneksowane. Czy projekty te będą w jakiś sposób weryfikowane? Jak powiedziano mi w lokalnym nadzorze budowlanym „na razie nie ma żadnych wytycznych w tym zakresie i tak naprawdę nikt nie wie, co będzie”. Niemniej konieczność dokonania zmian w projekcie technicznym będzie oznaczała dla inwestora dodatkowe koszty.
Mit nr 3 – mniej teczek
Mniej znaczy więcej – ta zasada minimalizmu jest niezwykle trafna w przypadku wszelkiego rodzaju „nowelizacji”, a zwłaszcza ostatniej nowelizacji Prawa Budowlanego. Dotychczas do wniosku o pozwolenie na budowę składało się 4 egzemplarze projektu. Teraz wystarczą 3. Gdzie tu jest haczyk? Haczyk polega na tym, że 3 należy pomnożyć przez 2. Projekt techniczny też trzeba bowiem będzie wydać inwestorowi w 3 egzemplarzach. Zatem zamiast 4 teczek dostanie on 6 teczek.