Najsłynniejsza opera świata zaprojektowana na „ślepo” – Sydney Opera Hause

Czy można dobrze zaprojektować budynek nie będąc na działce, na której ma powstać? Wydaje się to niemożliwe. Jednak przynajmniej jednej osobie się to udało. Był nią Jorn Utzon – duński architekt, który stworzył Sydney Opera House.

Obiekt australijskiej opery zna niemal każdy. Charakterystyczny kształt dachu nie daje bowiem o sobie zapomnieć. Jest wizytówką Australii.  Jego projekt został wyłoniony w konkursie, w którym swoje prace zgłosiły w sumie aż 222 zespoły. Niemal każdy z nich przedstawił dopracowane koncepcje, które zawierały nie tylko rozwiązania konstrukcyjne, ale również wszelkie schematy i detale. Mimo to późniejszy zwycięzca nadesłał tylko wstępne szkice. Jury zobaczyło jednak w jego pomyśle potencjał i to zdecydowało o jego wyborze.

fot. Johnny Jet / flickr.com / CC-BY-SA

Śmiały projekt okazał się jednak niezwykle trudnym orzechem do zgryzienia na etapie budowy. Rozpoczęła się ona bowiem w czasach, gdy projektowanie wspomagane komputerowo było zaledwie marzeniem w głowach ówczesnych inżynierów, a stworzenie skomplikowanego projektu konstrukcji, w której każdy element był inny, stanowiło nie lada wyzwanie.

W trakcie prac okazało się jednak, iż wyzwanie przerosło Utzona. W 1966 roku, gdy koszty budowy znacznie przekroczyły zaplanowany budżet (ostatecznie wyniosły one 102 mln $ zamiast 7 mln $), a w wyniku wyborów do władzy doszli politycy nie darzący architekta zaufaniem (jednym z haseł zwycięzców było „zrobienie porządku z operą”), twórca wyjechał z Australii, a zadania dokończenia projektu podjęła się grupa młodych miejscowych architektów.

Rozbrat z budową był jednak czasowy. Mimo, iż obiekt oddano do użytkowania w 1973 roku, to prace w nim trwały jeszcze kilkadziesiąt lat. W 1999 roku ponownie włączył się w nie Utzon, by zadbać o spójność wnętrz z bryłą.

Mimo wszystko opera w Sydney przyniosła architektowi sławę i zaszczyty. W Australii został uhonorowany bowiem Orderem Australii. Jest to najbardziej prestiżowe odznaczenie przyznawane w tym kraju. Z kolei w 2003 roku Duńczyk został wyróżniony architektonicznym noblem – nagrodą Pritzkera, do czego walnie przyczynił się australijski projekt. Natomiast w 2007 roku Sydney Opera House został wpisany na listę kulturowego dziedzictwa ludzkości UNESCO.

fot. Nicki Mannix / flickr.com / CC-BY-SA
fot. Enrique Fernández / flickr.com / CC-BY-SA

A co o samym budynku? Oprócz 1 000 pomieszczeń pomocniczych tj. garderoby, szatnie, czy bary mieści się w nim 6 sal: koncertowa na 2 679 osób, operowa na 1 507 osób, 3 sale teatralne na 220, 398 i 544 miejsc oraz Pokój Utzona, czyli nosząca imię twórcy budynku kameralna sala mogąca pomieścić zaledwie kilkadziesiąt osób. Dzięki temu w operze może odbywać się aż 3 000 eventów rocznie podziwianych przez ponad 2 000 000 osób.

Charakterystyczny dach opery ma według zamysłu architekta przypominać gigantyczne, nakładające się na siebie muszle małż. Składa się on 2 194 betonowych elementów pokrytych ponad milionem samoczyszczących się płytek wytworzonych specjalnie dla tej inwestycji w Szwecji.

fot. David Berkowitz / flickr.com / CC-BY-SA
fot. Claire Gribbin / flickr.com / CC-BY-SA

Problemem Utzona i współpracujących z nim konstruktorów było uzyskanie pożądanego kształtu dachu przy jego rozmiarach. W końcu… obierając pomarańczkę wpadł na pomysł by, podobnie jak w przypadku jej skórki wydzielić połacie dachowe z kuli. Co więcej podzielił je na prefabrykaty łączone ze sobą za pomocą stalowych lin (zużyto ich 350 km) zalanych betonem.