Projektowanie dla innych: jak trudne to jest?

Źródło: własne

Dzisiejszy wpis będzie nieco inny od innych. Jego przesłaniem nie będzie pokazanie procesu projektowego oczami odbiorcy architektury, ale jej twórcy. Dotyczy on bowiem trzech zasadach, prawidłowości, które odkryłem podczas mojej praktyki, a które pozwalają mi zachować integralność projektową i stale się rozwijać.

Na wstępie muszę ustalić, że popularne motto „klient ma zawsze rację” jest mylące. Nie tylko w architekturze, ale również w innych dziedzinach rynku. Tak, powiedziałem to głośno. Poza tym, że jest nadużywane, jest to po prostu przestarzały, grzeczny sposób wygaszania potencjalnie konfliktowej sytuacji i unikania negatywnego marketingu szeptanego.

Przeciwieństwo tej sentencji także jest nieprawdziwe.

Należy przy odnotować, że czasami jest moment, by powiedzieć „nie, bo nie, dziękuję”. 

W przypadku profesjonalnych usług dostawca ma wiedzę i doświadczenie, którego klient żąda w zamian za zapłatę. Dlatego klient potrzebuje właściwej odpowiedzi, nawet jeśli oczekuje złej odpowiedzi. Jest to umiejętność nawigowania i negocjowania najlepszych rozwiązań projektowych.

Brzmi prosto, ale tak nie jest.

I
jedna rzecz

Większość klientów, z którymi współpracowałem, ma pewną wspólną cechę – niepokój lub zmartwienie (być może w niektórych przypadkach trochę przesadzone). Martwią się oni o jakość projektu, powodzenie sporej inwestycji finansowej (dla zdecydowanej większości osób dom jest największą inwestycją w życiu) i poświęcenie czasu bez gwarancji wyniku. Sekretem pozbycia się tego strachu jest dokładne jego zdefiniowanie (rzadko jest to aspekt estetyczny lub wizualny) i rozwiązanie go. Może to być nieszczelny dach, odległość od którejś z sieci lub po prostu koszt budowy. Bez względu na to, czym to będzie, staje się priorytetową kwestią, którą poruszam w relacji z klientem.

Odkrywanie źródła obaw klientów pozwala mi szybko zdobyć ich zaufanie, które przekłada się w znaczną swobodę w podejmowaniu decyzji projektowych. Obsługa klienta jest na pierwszym miejscu.

II
wybieranie bitew

Zatrudnienie architekta można uznać za wyjątkowy wybór, który różni się od wyboru lekarza, księgowego i z pewnością każdego rodzaju specjalisty. Zazwyczaj rozwijam bliskie relacje z klientami, a na podczas trwania procesu projektowego spędzamy ze sobą dużo czasu (face to face, mailowo lub telefonicznie), co może prowadzić do stałych relacji, które przetrwają fazę projektowania i budowy. Dlatego też, kiedy pilotuję podróż zwaną projektowaniem, staje się jasne, że nawet w tematach, w których mam największą autonomię w planowaniu, klient będzie walczył o rozwiązanie, które może kolidować z moją wizją projektu.

Sądzę, że są chwile, w których szybko rozważam możliwe opcje wbrew moim aspiracjom i decyduję, czy prośba klienta dotycząca np. koloru elewacji, typu pokrycia dachu lub jakiegoś innego aspektu projektu jest warta dyskusji, czy też lepiej odpowiedzieć „nie ma problemu”. Architekt nie ma być bowiem protekcjonalny, ale cechować się duchem pracy zespołowej i zapewniać klientowi jak największe poczucie odpowiedzialności za projekt, który finansuje i w którego owocach będzie wypoczywał, bawił się i spędzał czas. Przyznaję. Wielokrotnie sugestia klienta była lepsza od mojego pomysłu, a jego prośba nadawała osobowość lub bogactwo przestrzeni, której nie poświęciłem wystarczająco dużo uwagi.

III
nigdy bym o tym nie pomyślał

To muzyka dla moich uszu, którą pragnę słyszeć. Coś znacznie więcej niż „uwielbiam to”. Prawdziwi architekci lubią słuchać pochwał i czuć satysfakcję z dobrze wykonanej pracy. Uważam jednak, że nasza wartość lepiej objawia się w generowaniu opcji, pomysłów lub rozwiązań, które przekraczają zdolność klienta do ich wyobrażenia lub pojęcia.

Ludzie nazywają to magią, szczęściem lub wytrawną intuicją. Niestety nie przytrafia się ona przy każdym projekcie. Niektóre osoby po prostu nie mają tak dobrze rozwiniętej kreatywności. To jednak szczęśliwy dzień, kiedy widzę to w oczach klienta, a jeszcze lepszy, kiedy mówi on wprost o tym. Oznacza to, że po rozważeniu mnóstwa kryteriów i założeń projektowych opracowałem rozwiązanie, które odnosi się do nich wszystkich w duchu równowagi i piękna.

Większość architektów nigdy nie zaprojektuje niczego dla siebie, w tym własnego domu (to tylko przypuszczenie, ale czuję się bezpiecznie mówiąc o tym). Dlatego projektujemy dla innych – musimy tworzyć, wykorzystywać nasze dary i talenty, aby osiągnąć cele i przestrzeń życiową dla innych. Innych, którzy mają różne dochody, wartości i wizje, które i my czasami podzielamy.